czwartek, 31 października 2013

Podsumowanie LPS


Jakiś czas temu utworzyłam sobie listę spraw, które należy załatwić w jak najszybszym terminie jednocześnie wyznaczając najbliższą możliwą oraz ostateczną datę wykonania danej rzeczy. Na bieżąco starałam się odhaczać zrealizowane zadania wpisując termin, w którym zostało ono wykonane. Mogłeś więc stale śledzić moje postępy a dziś pokuszę się o krótkie podsumowanie całej listy pilnych spraw.

1. Zapisać się do ginekologa – sprawa załatwiona niemal od ręki, a mimo to wyczekam się swoje w kolejce przez najbliższe kilka miesięcy. Wiesz, jaki był najbliższy możliwy termin z NFZ w przychodni, którą sobie wybrałam i u lekarza, do którego chcę się wybrać? Tylko nie spadnij z krzesła – styczeń 2014. Biorąc pod uwagę, że zadzwoniłam tam na początku października jest to szmat czasu. Pewnie powinnam była się tego spodziewać biorąc pod uwagę stan polskiej służby zdrowia, ale mimo wszystko jestem niemile zaskoczona. Spodziewałam się maksymalnie miesiąca czekania.

2. Oddać kozaki do szewca – myślałam, że to będzie wyglądało tak, że odnajdę te butki w jednym z moich pudełek, naszykuję sobie w przedpokoju i zawiozę je po prostu do szewca, który wymieni w nich fleki, a potem suchą jesienią będę mogła się nimi cieszyć. To tyle, jeżeli chodzi o wyobrażenia. W rzeczywistości okazało się, że kozaki są powycierane i miejscami weszła rdza. Uznałam, że nie będę w nich chodzić, a wymiana fleków to zbędny wydatek pieniędzy i czasu. Wylądowały w szafie z używaną odzieżą i obuwiem.

3. Zrobić porządek w ubraniach – chcesz wiedzieć więcej? Zerknij tutaj. Cięgle tylko zastanawiam się, co z rzeczami z torby ze znakiem zapytania. Muszę jak najszybciej podjąć decyzję – maksymalnie do końca października! Druga torba jest już poza moim mieszkaniem.

4. Zrobić porządek w butach – poszło całkiem szybko i sprawnie. Wszystkie wyczyściłam i posegregowałam. Letnie znalazły się w pudełkach ułożonych w piękny stosik w mojej szafie. Być może w przyszłości skuszę się na plastikowe przezroczyste pudełka, które można kupić przez Internet. Te, w których chodzę są w szafce w przedpokoju. Część została wyrzucona, a jedne wydane. Szkoda, że czasem zdarza się, że buty są dobre, ale wykonane z jakiegoś cholerstwa, które rani i kaleczy nogi do krwi, tak, że nie da się w nich chodzić.

5. Rozejrzeć się za butami na Zumbę – przy okazji wizyty w galerii handlowej w sprawie torebki zahaczyliśmy również o sklep sportowy, gdzie przymierzyłam kilka par butów. Chociaż wszystkie były bardzo wygodnie miałam już inny model upatrzony w Internecie, na który ostatecznie zdecydowałam się dopiero kilka dni temu. Co tu dużo mówić, z decyzją o ich kupnie wstrzymywał mnie przede wszystkim brak środków na koncie. W końcu jednak się skusiłam i już je mam. Zostały przetestowane niemal od razu. O recenzję pokuszę się pewnie za jakiś czas.

6.  Wykupić karnety na Zumbę – pewnie zastanawiasz się, co w tym było takiego trudnego? No niby nic, ale wyjątkowo potrzebowałam faktury, której nie dostaje się od ręki. Druga sprawa to jednorazowy koszt, jaki musiałam ponieść. Nagle zrobiło się lżej w portfelu o pewną dla mnie niemałą sumkę. Odroczenie gratyfikacji nie jest taką prostą sprawą. W tym przypadku trochę ryzykuję decydując się na kupno kilku karnetów z góry. Z drugiej strony cierpliwość popłaca, bo dzięki takiej formie załatwienia sprawy część pieniędzy została mi zwrócona z powrotem. Do tego przez kilka miesięcy nie będę musiała martwić się o kupowanie karnetów.

7. Sfinalizować sprawę telefonu – po raz kolejny wyobrażenia przerosły oczekiwania. Telefon zamówiłam na Allegro, ale jego rzeczywisty stan nie odpowiadał opisowi na aukcji. Poczułam się oszukana i byłam wściekła na siebie, że pokusiłam się o kupienie przedmiotu z promocji. Mogłam dopłacić kilka dych więcej i uniknęłabym całego tego ambarasu związanego z nerwami, odsyłaniem i długim oczekiwaniem na zwrot pieniędzy. Sprawdza się stare powiedzenie, że chytry dwa razy traci. Dopisuję je sobie jako złotą myśl, bo jest bardzo prawdziwe. Jedyne co załatwiłam to wszystkie formalności związane z przejściem do nowej sieci. Na aparat będę musiała jeszcze trochę poczekać.

8. Sfinalizować reklamację butów – również w tym przypadku reklamacja została rozpatrzona pozytywnie. O decyzji dowiedziałam się już 16.10.2013 ale ponieważ zostałam poinformowana, że mam 30 dni na wybranie sobie czegoś innego lub zwrot pieniędzy, to nie spieszyłam się z odbiorem. W końcu jednak stwierdziłam, że wolę mieć gotówkę przy sobie, bo w końcu mi ona przepadnie i odebrałam kasę w ostatni weekend.

9. Sfinalizować reklamację torebki – to z kolei wiązało się ze spacerem do jednej z galerii handlowych. Jak się ma mało czasu, to takie specjalne wycieczki niekoniecznie są na rękę. Okazało się jednak, że ktoś mi pomógł. Mój chłopak zaproponował, że mnie tam podrzuci, dzięki czemu obyło się bez dodatkowego marszu i w ukochanym towarzystwie. A co z samą torebką? Reklamacja została uznana, a pasek przyszyty.

10. Iść do fryzjera – Już o tym zapomniałam. Tym razem to rzeczywistość przerosła oczekiwania. Zażyczyłam sobie najprostszą możliwą do wykonania fryzurę polegającą na równym podcięciu włosów o pewną długość i jest idealnie!

Można powiedzieć, że poszło mi całkiem nieźle. Czasem jednak dochodzę do wniosku, że mam za wysokie wymagania względem świata. Oczekuję chyba cudów albo po prostu mam słabą intuicję patrząc na punkty dotyczące ginekologa, zakupu butów czy telefonu. Wydawało mi się, że zapisanie się do lekarza wymaga, co najwyżej miesiąca czekania (tak jest w przychodni, do której obecnie chodzę), a nie trzech (sic!). Kiedy coś kupuję i przykładam do tego naprawdę dużą wagę – sprawdzam opinie, uważnie czytam szczegóły ofert, krążę wokół tematu wnikliwie – oczekuję, że otrzymam produkt zgodnie z tym, czego się o nim dowiedziałam. W rzeczywistości okazuje się, że buty są wygodne przez pierwsze 5 minut, a zamówiony telefon ma uszkodzone rogi, chociaż ani z opisu, ani ze zdjęć nie dało się tego doczytać.

Druga złota myśl:
Chytry dwa razy traci
(więc lepiej dopłacić i kupić coś lepsze jakościowo)

4 komentarze:

  1. Dobrze jest robić sobie takie listy spraw do załatwienia, bo łatwiej jest ogarnąć, co jeszcze nam zostało. Ja zawsze w kalendarzu zapisuję sobie rzeczy do zrobienia na tydzień i każdego dnia. Nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez tego, bo pewnie o większości spraw bym po prostu zapominała ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj moja pierwsza obserwatorko. :)

      Wiesz co, próbowałam kilka razy z kalendarzem ale wytrzymałam maksymalnie tydzień. Jakoś on się u mnie nie sprawdza, bo zwykle wybieram formatu zeszytowego i nie mieści mi się do torebki, a przez to nie mam go ciągle przy sobie by podejrzeć co zostało mi do zrobienia. Takie deklaracje na blogu jak powyżej lepiej na mnie działają choć mogą wydawać się banalne.

      Usuń
  2. Lista rzeczy do zrobienia jest bardzo istotna, dzięki niej możemy zrobić wszystko co chcemy a nawet więcej.
    Tobie nawet dużo udało się zrobić.Jeśli chodzi o kolejki do lekarzy to zmień ich skoro tak długo czekasz. Ja chodzę do gina z NFZ i wygląda to tak, że przychodzę oni mnie rejestruję i za chwilę już jestem badana.
    Pozdrawiam,
    Klaudia z http://daily-high-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, tak od ręki? Jestem w szoku, Ja do tej pory chodziłam do lekarza gdzie trzeba było zapisać się wcześniej (ok. 1-1,5 miesiąca), a potem jak się przychodziło to wchodziło się niby według zapisanej godziny, a w rzeczywistości wszystko się przesuwało i trzeba było siedzieć w poczekalni 1-2 godziny. Te opóźnienia ze względu na:
      a) spóźnienia lekarza
      b) przeciąganie się poszczególnych wizyt ponad 15 minut
      c) dochodzenie dodatkowych niezapisanych kobiet i wpychanie się w kolejkę.

      Postanowiłam zmienić tego lekarza, bo czekanie mnie irytowało, a poza tym mam negatywne odczucia po badaniu. U babki, do której zapisałam się teraz na styczeń 2014 już kiedyś byłam prywatnie i było w porządku. Mam nadzieję, że i z NFZ będzie. Jeżeli tak, to jestem w stanie poczekać te 3 (a teraz już niecałe 2) miesiące.

      Usuń